Jamotowa:
To jak już jesteście w tej biedronce, wrzućcie do koszyka śmietanę 30%, pudełko mascarpone, gorzką czekoladę i dużą paczkę herbatników.
W domu naszykujcie miskę, trzepaczkę/mikser, dwa garnuszki,
łyżkę.
Dodatkowo potrzebna będzie długa łyżka drewniana bądź wałek.
Dodatkowo potrzebna będzie długa łyżka drewniana bądź wałek.
Do jednego garnuszka nalewamy wodę, stawiamy na kuchence, na ten garnuszek drugi garnuszek. W ten drugi
łamiemy czekoladę. Zostawiamy, żeby się rozpuściła w kąpieli wodnej. Można normalnie,
ale trzeba pilnować, żeby się nie przypaliła.
Międzyczasie odklejamy od nogi wrzeszczącego dziecia
domagającego się czekolady/herbatnika/wafelka/czegokolwiek do jedzenia.
Jeżeli zajęcie głodomora pudelkiem z makaronem czy fasolą nie zdaje egzaminu, wołamy ojca naszej Progenitury, żeby był łaskaw przechwycić.
W tym samym czasie uzbrajamy się w wałek bądź łyżkę drewnianą, żeby mieć czym przegonić ojca, który natychmiast musi spróbować czy aby mascarpone nie mdłe, a herbatniki mają właściwą i konieczną kruchość.
Jeżeli zajęcie głodomora pudelkiem z makaronem czy fasolą nie zdaje egzaminu, wołamy ojca naszej Progenitury, żeby był łaskaw przechwycić.
W tym samym czasie uzbrajamy się w wałek bądź łyżkę drewnianą, żeby mieć czym przegonić ojca, który natychmiast musi spróbować czy aby mascarpone nie mdłe, a herbatniki mają właściwą i konieczną kruchość.
Jak już się uwolnimy od obu pasibrzuchów, do miski wlewamy
śmietanę i trzepiemy. Nie za długo, żeby się nie zważyła.
Następnie dodajemy stopniowo mascarpone, dalej ubijając. Po uzyskaniu pożądanej puchatości masę dzielimy na dwie części, do jednej wlewamy rozpuszczoną i przestudzoną czekoladę.
Dokładnie mieszamy.
Następnie dodajemy stopniowo mascarpone, dalej ubijając. Po uzyskaniu pożądanej puchatości masę dzielimy na dwie części, do jednej wlewamy rozpuszczoną i przestudzoną czekoladę.
Dokładnie mieszamy.
Do małych miseczek/salaterek wykładamy kilka łyżek białej
masy i kilka łyżek ciemnej.
Na talerzyk wykładamy herbatniki i serwujemy razem z kremem.
Herbatniki maczamy w kremie i zajadamy, starając się nie myśleć
o ilości pochłanianych kalorii. Czynność tę wykonujemy dzierżąc drewnianą łyżką w dłoni, żeby
mieć broń i możliwość opędzenia się od Progenitury, która to najchętniej wciągnęłaby całą porcje sama.
Ewentualnie chowamy się w łazience i tam konsumujemy w spokoju.
Ewentualnie chowamy się w łazience i tam konsumujemy w spokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz