środa, 20 marca 2013

szybki deser z biedronki


Jamotowa:

To jak już jesteście w tej biedronce, wrzućcie do koszyka śmietanę 30%, pudełko mascarpone, gorzką czekoladę i dużą paczkę herbatników.

W domu naszykujcie miskę, trzepaczkę/mikser, dwa garnuszki, łyżkę.
Dodatkowo potrzebna będzie długa łyżka drewniana bądź wałek.

Do jednego garnuszka nalewamy wodę, stawiamy na kuchence,  na ten garnuszek drugi garnuszek. W ten drugi łamiemy czekoladę. Zostawiamy, żeby się rozpuściła w kąpieli wodnej. Można normalnie, ale trzeba pilnować, żeby się nie przypaliła.

Międzyczasie odklejamy od nogi wrzeszczącego dziecia domagającego się czekolady/herbatnika/wafelka/czegokolwiek do jedzenia.
Jeżeli zajęcie głodomora pudelkiem z makaronem czy fasolą nie zdaje egzaminu, wołamy ojca naszej Progenitury, żeby był łaskaw przechwycić.
W tym samym czasie uzbrajamy się w wałek bądź łyżkę drewnianą, żeby mieć czym przegonić ojca, który natychmiast musi spróbować czy aby mascarpone nie mdłe, a herbatniki mają właściwą i konieczną kruchość.

Jak już się uwolnimy od obu pasibrzuchów, do miski wlewamy śmietanę i trzepiemy. Nie za długo, żeby się nie zważyła.
Następnie dodajemy stopniowo mascarpone, dalej ubijając. Po uzyskaniu pożądanej puchatości masę dzielimy na dwie części, do jednej wlewamy rozpuszczoną i przestudzoną czekoladę.
Dokładnie mieszamy.

Do małych miseczek/salaterek wykładamy kilka łyżek białej masy i kilka łyżek ciemnej.
Na talerzyk wykładamy herbatniki i serwujemy razem z kremem.

Herbatniki maczamy w kremie i zajadamy, starając się nie myśleć o ilości pochłanianych kalorii. Czynność tę wykonujemy dzierżąc drewnianą łyżką w dłoni, żeby mieć broń i możliwość opędzenia się od Progenitury, która to najchętniej wciągnęłaby całą porcje sama.
Ewentualnie chowamy się w łazience i tam konsumujemy w spokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz